wtorek, 20 sierpnia 2013

Chapter 03~ Ta miłość nie umiera, choć nas już nie ma

  Jeżeli chcesz płakać,
Będę twoim ramieniem.
Jeżeli chcesz się śmiać,
Będę twym uśmiechem.
Jeżeli chcesz latać,
Będę twoim niebem


You can come to me [Ross Lynch & Laura Marano]

                                                                                    ***Martina***

To co zobaczyłam było straszne. Niby nic nie zrobiłam, a jednak tak wiele. Nic nie wiedziałam, a powinnam. Tym razem to ja go zraniłam. Wtedy kiedy 2 lata temu czułam, że serce mi pęka, ponieważ miłość mojego życia wyjeżdża nie myślałam, że zdarzy się taka sytuacja. Jest ona dla mnie tak bolesna jak tamta. A dla niego? Nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo musi cierpieć. Obydwoje bez przerwy się ranimy. Może nie było i nie jest dane być nam razem. To wszystko mnie już przerasta. Szybkim krokiem zajęłam miejsce w ławce kościelnej i przyglądałam się jak panna młoda mówi swojemu ( od teraz) mężowi sakramentalne tak. Ja nigdy nie doświadczę czegoś takiego. Przecież jeśli nie jest mi pisane być z Jorge, to wole być sama do końca życia. Kiedy te słowa przechodziły mi przez głowę w oku zakręciła się łezka. Starałam się tamować następne, jednak nie potrafiłam. Jedna łezka zmieniła się w głośny, rozpaczliwy płacz. Nie kontrolowałam tego co się ze mną dzieje. Wybiegłam z kościoła przy okazji głośno stukając obcasami o posadzkę. W  jednej chwili poczułam na swoich plecach wzroku kilkudziesięciu osób zaproszonych na ceremonie. Popatrzyłam na wszystkich z wyrzutem i jak gdyby nigdy nic wybiegłam z kościoła. Ta Martina Stoessel- buntowniczka na ślubie. Jak to głupio brzmi. Myślami byłam wszędzie omijałam tylko jego, tego, który zdobył moje serce. Nie potrafiłam już o nim myśleć, cierpienie zżerało mnie od środka. Przecież ja go tak kocham. Zrezygnowana usiadłam na ławeczce obok budynku. Jak zwyczaj mam w takich momentach, zaczęłam płakać. Schowałam głowę w dłoniach i topiłam się w otchłani rozpaczy. Spotkało nas to. Spotkała nas miłość, która nie umiera choć zakochani nie są już razem.

                                                        ***Candelaria***

Gnieździłam się w biurowym fotelu już od dobrej godziny. Nic nie przychodziło mi do głowy. Przecież to tylko głupi projekt, a ja nic nie mogę wymyślić. Wzięłam z biurka ołówek i zaczęłam go obgryzać. Wyleją mnie, jeśli nie skończę tego projektu. Do mojego biura wleciał zdyszany Facundo. Ten to też mnie dobije. Najpierw prowadzi z tobą filtr, a potem jak gdyby nigdy nic odchodzi. Pokerowa mina, jak zwykle na jego widok zagościła na mojej twarz. Wstałam, obróciłam się tyłem poczym podeszłam do szyby, która pełniła funkcje ściany. Jakby mój gabinet był trzy piętra wyżej mogłabym przewidywać kiedy spadnie deszcz. Uwielbiałam ten budynek był jak Sky Tower. Tylko dużo wyższy.

- Co cię sprowadza?- zapytałam choć dobrze wiedziałam po co przyszedł

- Cande ja…- zaczął, lecz mu przerwałam

-Nie mów do mnie Cande! To tylko dla przyjaciół! A ty do nich nie należysz!- wycedziłam przez zęby

- Posłuchaj mnie! Wiem, że zachowałem się jak ostatni…- znów mu przerwałam

-dupek, idiota,  świnia […]- wyliczałam

- Tak, ale wiedz, że tego żałuje.- powiedział- Wiem, że pewnie mi nie wybaczysz, ale to dla ciebie.

Chłopak podał mi małe czarne pudełeczko. Spojrzałam na nie, a kiedy chciałam posłać mu jeden z moich ładniejszych uśmiechów, zostałam sama.

                                                     ***Mercedes***

-W prawo- krzyknął Juan*- Nie, nie w to drugie prawo!

Posłusznie wykonywałam polecenia reżysera. Miałam już go dość. Zawsze kiedy zdarzały mu się takie humorki, przypominałam sobie, że to już ostatnie tygodnie na planie. Kręcenie filmu dobiega końca. Już nie długo ,, Niebezpiecznie Piękna’’* będzie bestsellerem kina. Pójdę na premierę wraz  z Pablo. Chyba, że znów będzie zajęty projektem naszego domu. Prawie się od niego nie odrywa. Ostatnio oddalamy się od siebie. Muszę to zmienić!
* Juan- reżyser filmu, w którym gra Mechi
* ,,Niebezpiecznie piękna'' od ,,Niebezpiecznie piękne'' Wykorzystuje tytuł piosenki na tytuł filmu Mechi!
                                                                                                     ***
Przedstawiam wam 3 rozdział mojego opowiadania. Nie wiem czy mi wyszedł, ale podobają mi się ostatnie zdania przy Martinie. Mam nadzieje, że wam też. Rozdział miał być wczoraj, ale się z nim nie wyrobiłam. Zajął mi trochę czasu. Chciałabym ogłosić, że od tygodnia zastanawiam się nad nowym blogiem. Byłby to blog z One Shotami. Nie tylko o Violetcie. Na  pewno byłoby coś  1D i inne. Na razie tylko się nad tym zastanawiam, ponieważ dokucza mi brak czasu. Może potrzebowałabym kogoś do pomocy? Ktoś chętny? Zapytana o gg odpowiadam, że je mam. GG: 47768018. Chętnie pogadam ;)
Proszę zostawcie po sobie komentarz. To takie miłe czytać wasze opinie o moich postach :)
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział ;)

Tini. Verdas

4 komentarze:

  1. Piękny rozdział. Faktycznie 2 ostatnie zdania Tini. mmmmmmm <3 Kiedy Jortini?
    Mech//Tini

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział jak zawsze, masz talent :)
    Mam nadzieję że będzie Jortini
    Wpadnij do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki, ale mam pytanko kiedy next nie dodałaś nic od 8dni.Podoba mi się Twój styl i chce Ci uświadomić że masz talent:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie zdanie Martiny piękne, przemyślane itd. Po prostu się rozpływam. Masz talent dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz! To dla mnie dużo znaczy <3