sobota, 14 grudnia 2013

Chapter XVII ~ Gdzieś w głębi serca marzyli o sobie


Spojrzała na niego z bólem. Kochała go, a on jej nie. To tak strasznie boli kiedy kogoś kochasz, a on Cie tak rani. Spuściła głowę w dół – Tini – Usłyszała jego melodyjny głos.  Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy, nie teraz.  – Przepraszam, to za trudne – Powiedziała poczym wybiegła. Jorge powolnym krokiem ruszył za nią, wiedział gdzie poszła, przecież jest tylko jedno miejsce.  Wyszedł z teatru nie zwracając uwagi na to, że za kilkanaście minut mają próbę generalną. Musiał za nią iść. Wierzył. Wierzył, że los może napisać im jeszcze szczęśliwe zakończenie w tym scenariuszu.

Zobaczył ją. Była tam, Tam gdzie zawsze chodzi kiedy łapie tak zwanego doła.  Podszedł bliżej.  Miała zamknięte oczy, a słońce przyjemnie muskało swymi promykami jej twarz. Wyglądała tak pięknie. A on, on sam nie rozumiał dlaczego. Dlaczego tak się krzywdzą? Dlaczego się nienawidzą? Wydawałoby się, że wszystko można odkręcić jednym ,,przepraszam’’, ale nie. To zaszło już za daleko. Nie było to już tak, że po prostu nie byli przyjaciółmi. Nie. Oni byli wrogami, którzy gdzieś w głębi serca marzyli o sobie.

,,Teraz musisz być silniejsza niż kiedykolwiek’’ Teraz w jej głowie jak i w sercu błądziły te słowa.  Życie jest takie trudne, a takie piękne, ale teraz wiedziała co trzeba zrobić. Kiedy o dziwo udało jej się wrócić do domu spakowała wszystkie swoje rzeczy do walizek ,, Nie mogę tu dłużej zostać, wracam. Wracam do rodziny i prawdziwych przyjaciół’’ Tak zostawiła ich, zostawiła najlepszych ludzi jakich znała. Dlaczego? Bo myślała, że to miłość. Prawdziwa miłość.

Osłupiały stał koło garderoby swojej ukochanej. Nie mógł uwierzyć, że ona go nie kocha. Przecież było im tak dobrze, a może tylko jemu było dobrze? Nie, nie ona także była szczęśliwa. Albo udawała?  Pod tym względem życie jest straszne. Pełne niespodziewanych zwrotów akcji i pułapek. Zazdrościł tym, którzy potrafili połapać się w tej gonitwie. Nie rozumiał tego  co się dzieje  w jego życiu. Może to czas aby dorosnąć? Może to znak?

Był cicho, ale ona wiedziała, że tu jest. Czuła jego perfumy, te które tak uwielbiała. Jednak Ne dawała mu odczuć, że wie o jego obecności. Otworzyła lekko oczy i uśmiechnęła się. – Co się stało? – Zapytał. I co miała mu odpowiedzieć? Prawda jest okropnie bolesna. – Wszystko się zmieniło. Popatrz tylko jak się zachowujemy wobec siebie – wydusiła z siebie te słowa. Popatrzył na nią i kiwnął głową. – Tak masz racje. Nie powinno tak być – Szepnął. Przytaknęła mu. Obydwoje wiedzieli, że czas z tym skończyć.

                                                                     Kto by się spodziewał?

                                                        Jest piękna, no przesadziłam, jest sobota.

                                                        A ja dodałam rozdział. Emm co tu powiedzieć.

                                                         Z dwa tygodnie nie było, ale w szkole miałam

                                                         Trudniejszy tydzień i nie dałam rady, ale mam

                                                         Chyba dobrą wiadomość. Otóż rozdziały będą

                                                         …częściej :) Teraz to mój jedyny blog, więc..

                                                         Mam napisane dwa One Shoty jeden trzeba

                                                          Dopracować i będzie super. Rozdział chyba

                                                            Trochę dłuższy niż zazwyczaj  ;*

sobota, 30 listopada 2013

Chapter XV ~ Ty mnie nienawidzisz

Taki se krótki rozdzialik,bo stąd odchodzicie :(  :(  :(


Powoli wyszła zza kurtyny. Rozejrzała się po wielkiej scenie. Jej  obcasy wydawały przyjemny dźwięk, kiedy stykały się z drewnianą posadzką. Wokół niej natomiast wiele portretów, tych znanych i tych mniej aktorów, którzy grali  na tej właśnie scenie.,, Może ja też się tu znajdę’’ – pomyślała. Przeleciała scenę swym wzrokiem jeszcze raz, teraz była pewna, że jest tu sama. Ręce momentalnie rozstawiła na boki, lekki wiatr wpuszczony przez okno zza kulis, tańczył walca z jej kasztanowymi włosami. Czuła się wolna, jak nigdy, przez chwile jej ciało przeszła euforii, bo czuła się jakby uciekła od wszelkich problemów. Z jej malinowych ust wydobyły się słowa piosenki, którą zaraz miała wykonać z Jorge.  Ale to nie były tylko słowa, za sobą słyszała melodie, która idealnie komponowała się z melodią. Skończyła.  Na swojej tali poczuła czyjeś ręce, ta osoba po chwili obrócił ją w swoją stronę. Był to Diego. Spuściła delikatnie wzrok, żeby łzy mogły spokojnie polecieć z jej oczu. Chłopak delikatnie podniósł jej podbródek.

- Dlaczego płaczesz?- Zadał jej pytanie, komponując je w ten banalny tekst.

- Bo cierpienie zjada mnie od środka- szepnęła. A on zimpretetował to tak jakby tęskniła za nim, za jego bliskością. Męska logika.

- Tak nie musi być – Powiedział przysuwając ją bliżej. Znów spuściła głowę, a on po raz kolejny ją podniósł. Jednak przy tym pocałował ją. Martina za wszelką cenę starała się go odepchnąć, jednak on był silniejszy. W przerwach jego długich pocałunków krzyczała tylko o pomoc, jak gdyby ktoś ją porywał. – Co tu robisz?- Ktoś nagle wszedł na scenę. Dziewczyna szybko zorientowała się kto to.

- Pomóż mi – Krzyknęła, kiedy Diego na chwilkę się od niej odessał – ciołku – dodała cicho
Chłopak powoli do nich poszedł, a jakby ruszył swoje szanowne cztery litery, zdążył by ją uratować przed kolejnym pocałunkiem chłopaka. Ale teraz już tam był stał koło niej, wyraz jego twarzy nic nie mówił. – Zostaw mnie- krzyknęła do Domingueza, a wtedy go oświeciło ,,Czyli, że ona nie chce ‘’ – pomyślał. – Słyszysz co powiedziała? Zostaw ją – Powiedział zaciskając pięść, widzący to Diego od razu oderwał się od brunetki. – Dziękuję Jorge – wyszeptała wtulając się w jego tors. Zdziwiony tym chłopak nie wiedział co robić. – Tini- szepnął speszony chłopak. Spojrzała na niego. – Ty mnie nienawidzisz- dokończył
****
Następny raczej się pojawi. Nie wiem kiedy, ale powinien być.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter XIV ~ Nowy początek


Więc chyba już dokładnie wiecie, co się działo, a później? Kontynuacja tej dziwnej, a jakże pięknej historii ma miejsce teraz. Brzmi to może nieco absurdalnie, niemożliwe ? Otóż nic bardziej mylnego. Historia, którą chciałam wam opowiedzieć cały czas ciągnie swój tok wydarzeń. Można by powiedzieć, że się zakończyła, ale teraz zaczynam nowy rozdział. Rozdział czasu teraźniejszego. No więc pewnie chcecie wiedzieć co teraz się wydarzy. Nie będzie łatwo tego streścić, ale cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo. Kiedy najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zaznały końca wszyscy spodziewali się braw, oklasków, wiwatów i widowiskowego pogodzenia, a co się działo?  Ona, znów siedziała na parapecie wyglądając przez szybę. Deszcz za oknem cicho nuci, podobnie jak jej serce. A chwile? Jakby porównać je do deszczu? Tak samo ulotne i czasem podobnie męczą. Ale mniejsza o to, przecież to tylko deszcz. Nie znaczy tyle co pustka w sercu, którą bezsilnie próbowała załatać, niczym dziurę w ulubionych jeansach.

[…] I powiedz mi czy jesteś kim chcesz być.

,,A co jeśli  nie jestem?  Jeżeli nie potrafię być? Kiedy mnie to przerosło? Teraz kiedy jestem już nikim mogę powiedzieć co czuję, może przyznać się do błędów. I tak nikt mnie nie usłyszy, bo mówię za cicho. Mój głos do nich nie dociera, bo jestem nikim, bo spadłem na dno. A tam nikt mnie już nie znajdzie, bo nikomu nie uda się spaść tak nisko. ‘’ Do ręki wziął gitarę, powoli szarpał za struny, jak gdyby bał się, że delikatne linki nagle pękną. Tak dawno nie grał na tym pięknym instrumencie. Ochota na to przeszła  wraz z miłością. Powinien być wtedy ostrożny, a nie był. Obojętność przez niego przemawiała, ale przecież nie tylko. Był szczęśliwy i to się liczyło.

Słuchawki na uszach to podstawa. Bez nich nie ruszała się z domu. Nawet w pracy włączała sobie muzykę, dzięki czemu pisanie kolejnych dokumentów szło jej łatwiej. Clara była jak i jest dziewczyną zapracowaną. Tylko dźwięk ulubionej piosenki sprawia, że ma jeszcze chęci do benedyktyńskiej pracy. Ogólnie życie bardzo ją pokarało, w młodym wieku musiała wyjechać, aby pracować w Paryżu. Takie piękne miasto, a tak trudno się tam żyje. Ale do rzeczy, zostawiła swoją rodzinę, a później straciła z nią wszelki kontakt. Może to zabrzmiało absurdalnie, bo jak bez chęci obu stron stracić ze sobą kontakt. A to wcale tak nie było.  Mały wypadek z telefonem, a bardziej jego kartą sprawił, że piękna kobieta żyła odizolowana od rodziny, która wcale nie raczyła jej szukać. Otóż nic bardziej mylnego. Gdzieś w Argentynie, a dokładniej w Buenos Aires czekała na nią grupka cudownych ludzi, która żyła nadzieją, że jeszcze zobaczą Clare.

Ostrożnie uchyliła drzwi dużego wieżowca. Rozglądnęła się uważnie po pomieszczeniu. ,,Gdzie ja jestem?’’ To pytanie z całą pewnością krążyło gdzieś w jej głowie. Mogła krzyczeć, lecz tego nie uczyniła. Pewnie i tak nie usłyszeliby jej.  Jest zbyt słaba, wręcz zabiedzona. Prawdę mówiąc zmęczona tą ciągłą ucieczką, cóż nie mogła pogodzić się z prawdą. A prawda była taka, że on znów ją wykorzystał.

Jak na mnie to całkiem długi. Tym razem całkiem szybko się tu znalazłam. Szczerze mówiąc to miałam go PRAWIE  gotowego na piątek, zostało mi kilka zdań, lecz musiałam się pakować ( cały weekend spędziłam u babci gdzieś na wsi :D ) Jednak najważniejsze, że jest xD Po ostatnim zdaniu wywnioskuję, że coś mi się stało :3 Dobra następny rozdział postaram się dodać w tym tygodniu, a dokładniej przed weekendem. Trzymajcie kciuki J Smutam, bo po tej przerwie mniej osób czyta :c

Nie chcę dużo zdradzać, ale Jortini nie tak zaraz.  Mam pomysł, i chcę go wykorzystać.

XOXO

niedziela, 3 listopada 2013

Chapter XIII ~ Wszystko ma swój początek i koniec.


Powiem tak – Jest pół na pół. Trochę z narracji pierwszoosobowej, a trochę z trzecio… Przepraszam… Z długością też nie zaszalałam.

Kolejny z rzędu dzień rozpoczęty kłótnią.  Dlaczego oni nie mogą zrozumieć ? Każdy ma czasem gorszy okres, a to i tak przez nich. Nie mogę pogodzić się z tym, że ona zapomniała. Chciała zapomnieć i potrafiła. A mnie przychodzi  to z wielkim trudem. Nie jestem już człowiekiem, tylko jego wrakiem. Popularne.  Każdy nastolatek może tak powiedzieć, może wstawić na facebooka zdjęcie i dopisek ,,Wrak człowieka ‘’ jednak nie wie co to znaczy.  Ale ja wiem,  dlaczego? Przecież tego nie chciałem.  Miłość – Piękne słowo, ale czasem takie okrutne, aż brak mi słów, aby je opisać.  Zafundowało mi tyle cierpienia, a kiedy chciałem wszystko naprawić  zabłądziłem.  Mogłem się wycofać, albo dalej brnąć w tą ślepą uliczkę uczuć. Mogłem, właśnie czas przeszły. Teraz się nie da, nie da się z tego wycofać. To zaszło za daleko. Choćbym nie wiem jak chciał, zostanę tu. Czasu nie cofnę… Nikt nie cofnie…

- Nie, nie, nie – złapała się za głowę – To zaszło za daleko- przyznała                                                                          - Ale co słońce ? –Zapytał nic niewiedzący chłopak                                                                                              - Jestem najgorsza- chciał jej przerwać, ale nie udało mu się – Wykorzystałam Cie – przełknęła ślinę – Nie traktowałam tego poważnie, nie kochałam Cie i tak pozostało. Myślałam, że może dzięki Tobie zapomnę – rozpłakała się.  Chłopak  objął ją ramieniem  - Wydaje Ci się – szepnął.  Wtedy już mogła wybuchnąć, tak trudno było jej wyznać mu ,że go nie kocha, a on wmawia jej i samemu sobie, że to bujda.  Nie, tego było za wiele. Najwyraźniej Stoessel też tak uznała, bo podniosła się na równe nogi i stanęła przed chłopakiem.  – Znikaj stąd i z mojego życia.  Na zawsze.

I tak to się skończyło, bardzo podobnie jak się zaczęło, ale to był już koniec.

Dam, dam.  Oj trochę długo mnie tu nie było , bo  prawie trzy tygodnie, ale spokój już jestem xD Swojej popularnej wymówki o szkole nie zastosuje, znudziła mi się pomimo braku cienia bzdet.  Awww  Majka wjeżdża ze swym biedniutkim zasobem słów.

1 komentarz = 1 słowo wykute w mojej główce więcej :D

Czyli inaczej ładniej napisane rozdziały :) Phi ! Co ja gadam? Ładniej? Hm powinno być tak ,,Trochę lepiej, lecz i tak fatalnie’’

Ale teraz serio! Powaga na Sali *-* Cały długi weekend myślałam nad tym blogiem i byłabym go tu dziś zawiesić, ale coś w sercu mnie ukuło i zamiast tego napisałam rozdział.  A jaka byłam na siebie zła! Ale do rzeczy, coś o rozdziałach:

Diego też bierze udział w przedstawieniu, i jak się teraz namiesza. Uuuu

Kto zgadnie kiedy Jortini? Bo Dietini odpłynęło wraz z weną na inne blogi :D

środa, 16 października 2013

Chapter XII ~ Łe! Oni się liżą! ;) part 1

Tytuł xD Ja i moja pomysłowość. Z góry proszę o komentarze :) Wiecie o co chodzi z tytułem ?

Po raz pierwszy zrozumiałam, czym jest radość prawdziwa, kiedy to na gałęzi jarzębiny pojawił się pierwszy, wczesnowiosenny pąk..  Wtedy właśnie dostałam pewną ulotkę. Zapewne, gdybym była zwykłą kobietą owa ulotka znalazła by się w koszu, a jednak jest. No tak Martina Stoessel nie jest taka jak inni. Brunetka, o czekoladowych oczach była i jest wyjątkowa. Co by tu więcej mówić. Stałam się wzorem dla wielu dzieci, a to tylko dzięki kilku przedstawieniom. No tak ulotka, która trafiła w moje ręce była propozycją, propozycją  pracy na scenie. Pierw odpowiadałam tylko za rekwizyty, ale cierpliwość może uczynić cuda. Z biegiem czasu występowałam na wielkiej scenie. Jednak moje życie nie zmieniło się aż tak bardzo. Moje życiowe ,,ale’’ zostało ze mną. Tym razem był to nowy aktor, który był mi aż za dobrze znany. Wtedy właśnie zagrać miałam zimną królową. Jemu natomiast przypadła rola mojego zimnego syna. Reakcja oczywiście była jasna. Rzecz w tym, że to mógłby być

                                                                     ~,~

Mijały dni, tygodnie i miesiące. Sztuka zbliżała się wielkimi krokami. Prawie wszyscy aktorzy mieli potworną  scenę, no tak. Mówiąc szczerze to miało być jutro. No więc tylko jedna osoba obchodziła się z tremą za pan brat.  Oczywiście chodzi mi o pannę S. Cały czas planowała co zrobić, z Jorgim. Przecież nie nazwie go z lekka uszczypliwie na scenie. – Do diabli, z tym człowiekiem! – krzyknęła starając się z relaksować w wannie. Jej ulubiony olejek drogocenny nie miał nic do gadania z  jej dylematami.-Do diabli z jakim człowiekiem? – zapytał Diego zza drzwi. Dziewczynie nie pozostawało nic innego jak iść mu wytłumaczyć. Wytarła się ręcznikiem , założyła bieliznę i szlafrok poczym wyszła. Spojrzała na chłopaka z wyrzutem. – Słucham Dieguś – szepnęłam mu we włosy kiedy raczył mnie objąć.- Kogo ty tak masz dość? – zapytał. Przewróciłam oczami. Oczywiście po chwili powiedziałam mu, że to nie o niego chodzi. – A wiesz, że Cie kocham?- zapytał. Wtedy właśnie straciła grunt pod nogami, bo co miała powiedzieć? Ona wcale nie chciała go zranić. Nie kochała go , było jej przykro z tego powodu ,ale cóż taka była prawda. Martina kochała tylko jednego chłopaka, bruneta o głębokich zielonych oczach. Uśmiechnęła się, jednak na widok skamieniałej twarzy chłopaka jej uśmiech zbladł. No tak nie otrzymał od niej odpowiedzi. A jej tak cholernie zależało na nim, ale nie potrafiła go kochać, a już na pewno nie jak chłopaka. – Myśl Viola, myśl – ponaglała się w myślach. Wiedziała, że ma dwa rozwiązania. Wybrała drugie. Mocno wpiła mu się w usta. Chłopak zaczął odwzajemniać pocałunek, tym samym wkładając jej język do buzi. Jednak w tym momencie przymaszerował  mały Andi ( brat Diego ) – Łeee! Oni się liżą-  wrzasnął. Martina bardzo nie lubiła owego chłopczyka. Miała ochotę spiorunować go wzrokiem. Uprzedził ją jednak  jej chłopak. Wyprowadził chłopca z pokoju, a później zaczął ją całować.

Bożżż !Tylko ja mam dość Diego w  moim opowiadaniu xD? Za karę niedługo pogodzę Jortini, normalnie J Mam pomysł… Następny rozdział będzie ( chyba ) dłuższy i nie będzie na siłę tak jak ten. Przepraszam *-* Znowu was zawiodłam jestem straszna L Przepraszam za Dietini, już za kilka rozdzialików ich nie będzie ;) Powiem jedno Romeo i Julia, pomysł ten leży trochę po stronie Patrycji Verdas. Dlaczego. Otóż na innym blogu zaproponowała/ś mi książkę Romeo i Julia J Dalej dowiecie się już prędko.

Pozdrawiam Tini Verdas

sobota, 5 października 2013

Chapter XI ~ Wszystko się wali // Dalsze losy bloga ...


Łzy napłynęły do jej oczy same. Bez powodu. Marzyła o tym żeby zniknąć. Tak wiele złego wydarzyło  się w ostatnich latach jej życia, że najchętniej by zasnęła i się nie obudziła, bo czasu nie cofnie. Czasem myślała,  że lepiej by było gdyby w ogóle się nie urodziła. Wtedy nie zraniłaby tyle ludzi, wtedy jej by nie zraniło tyle ludzi. Lepiej by było gdybym go w ogóle nie poznała – myślała. Jednak wiedziała, że gdyby nie poznała tego pięknego bruneta jej życie nigdy nie miałoby tylu kolorów, co przed dwoma latami. Chciał wrócić do tego czasu, cofnąć czas i żyć tak jak kiedyś. Nie wypuścić Jorge do miejsca, w którym skończył się ich Happy And. Ona chciała znowu go mieć, znów być pewna tego, że ją kocha. A teraz? Nie wiedziała nawet czy mieszka w tym samym domu co kiedyś. Czy cały czas nosi ją w swoim sercu i czy w ogóle czasem o niej myśli. Albo czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają ? Nie wiedziała, ale teraz wiedziała, że całym sercem tego pragnęła.

 

Chłopak maszerował jedną z wielu uliczek owego miasta. Miał dość zamieszania w swoim życiu. Nie był dumny z ostatnich lat swojego życia. Nie podobało mu się to co miało miejsce z Lucią. Źle się zachował. Nie powinien jej nawet dawać szans na to , że mogą być razem. A tak zranił tylko jedną osobę więcej. Był na siebie zły, ale nie mógł dużej sobie wmawiać, że nie kocha Martiny. On ją kochał, a ona jego, ale żadne z nich nie miało siły na zmierzenie się z prawdą. Jednak chłopakowi nie brakowało ambicji i postanowił sobie, że musi znaleźć przepiękną brunetkę i z nią porozmawiać.

 

Nie wiedziała dokąd iść. Zatracona w sobie, zgubiona. Ponownie. Znowu dała się nabrać na głupie słowa Kocham Cię. Prawda jest taka, że nikt mnie nie kocha – myślała. W natłoku emocji nie wiedziała o robi. Nie miała siły na dalsze funkcjonowanie. Położyła się sama nie wiedziała gdzie. Może był pięć kilometrów od domu, a może więcej. Pamiętała tylko, że wybiegła z domu gdzieś na północ. Nie mogła uwierzyć, że Facundo znów ją wykorzystał. Nie kochał jej. Chciał tylko… Nie, nie, ona  sama nie wiedziała czego chciał. Może chciał ją znowu przelecieć, albo zabrakło mu jej w łóżku. W każdym razie jej życie w kilka dni odwróciło się o 180 stopni. Niestety w tą gorszą stronę.
                                                                                     ****
Krótki, nudny i długo by tu wymieniać wady mojego opowiadania.
Jestem młoda mam mniej niż 13 lat i nie obdarzyli mnie talentem
literackim. Naprawdę mi przykro! Ale cóż uwielbiam pisać
opowiadania pomimo braku czasu. Staram się. Tego nie widać,
bo jestem typem pechowca i nic mi nie wychodzi. Najchętniej
przyjełabym zasadę ,,Wszystko można kupić za pieniądze''
Niestety nawet gdzybym oddała dorobek życiowy talentu
nikt mi z niebios  nie ześle. Ciesze się, że mimo wszystko
jesteście tu i czytacie. Dziękuję, każdy komentarz był dla
mnie czymś wielkim. To moze brzmi jakbym stąd odchodziła
i tak może być. Mam ostatnio zamęt w głowie i nic nie potrafię.
W najbliższym czasie dowiecie się co dalej ze story-jortini.

Pozdrawiam i liczę, że zostaniecie ze mną do końca, który sie zbliża.
Tini Verdas ;***

PS Biorę też pod uwagę wyświetlenia, które w ostatni czasie zmalały aż o 100 przy rozdziałach, co mnie strasznie zdołowało. Myślę, że dalsze pisanie tego bloga jest impossible. Pogodzę Jortini, co rozwlekę  tak jak chciałam i chyba po prost odejdę. Na tą chwile nie widzę innego rozwiązania. Chcę też zrealizować największe marzenie czyli założyć bloga z One Shotami. Niestety sama nie dam sobie rady ;(

W szczególności dziękuje Patryci Verdas, która zawsze była przy mnie i nie mam innej możliwości jak podziękowanie jej.
Dziękuje Ci kochana <3

piątek, 27 września 2013

Chapter X ~ Femme Fatale


Słońce dopiero wschodziło nad horyzontem, kiedy dziewczynie otworzyły się oczy. Uśmiech wykwitł na jej twarzy przy wspomnieniu dnia wczorajszego. Jednak nie myślała o tym, że pocałował ją Diego. Chociaż to pewnie na długo zostanie jej w pamięci. Przekonała się bowiem, że chłopak całuje wręcz wyśmienicie. Czuła się wtedy jak w raju. Niestety nie było koło niej jej księcia… tylko Diego. Myślała o kimś kogo zobaczyła. Doskonale pamiętała moment, w którym wpadła w ramiona Jorge. Te jego oczy, które lśniły tak jak dwa lata temu, jego nieziemski uśmiech. I jej wredne zachowanie względem niego. Była chamska jednak nie wiedziała co robić. Zostawia ją, pisze list, który całkowicie przekreśla ich, a potem wraca. Wraca do Argentyny i jej serca. Normalna nastolatka rzuciła by mu się w ramiona. Stoessel jednak trzyma się od niego z dala, i stara sobie wmówić, że Kocha Diego. A może powinna stawić czoła przeznaczeniu?

 

Alba po raz kolejny tego  dnia musiała iść do przychodni. Jej synek David znów źle się poczuł. Niestety pani doktor twierdziła, że chłopcu nic nie jest czym do reszty zepsuła 25 letniej Albie dzień. Przez nią kobieta musiała biegać po kilka razy do przychodni co naprawdę ją zmęczyło. Jednak za ósmym razem miała szczęście, przyszła nowa pielęgniarka, która o dziwo stwierdziła chorobę u chłopca. Zatroskana mamuśka jak to mamuśce wypada zaczęła się martwić o synka. Bała się, że będzie zmuszona siedzieć z nim w domu kilka dni. Bardzo kochała swojego synka, ale równie ważna była dla niej praca. Od rana do późnego wieczora pracowała ciężko kancelarii radcowskiej. Strasznie nudziła ją owa praca, niestety potrzebowała środków do życia, alimenty nie sięgały nawet 500 złoty miesięcznie, więc nawet nie starczało na wszystko dla jej synka. I właśnie dlatego kobieta postanowiła rozpocząć pracę na krzesełku radcowskim i zarządzać dużą firmą, która przynosiła jej duże zyski. Osiągnęła to czego chciała, mogła zapewnić synowi dobre dzieciństwo w dostatku.

 

Po raz kolejny szok. Kolejne miliony zebrane wokół jednej niewinnej Lambre. Dziewczyna nie wytrzymywała oblężenia przez reporterów .Najchętniej wróciłaby do domu, założyła dresy i zajadała się masłem orzechowym.  No i tak powinno wyglądać życie dziewczyny w jej wieku. Jednak ona musi mieć inaczej. Od poniedziałku do niedzieli, od rana do wieczora na planie, w studio nagraniowym, na sesji lub na wywiadzie. A gdzie tu miejsce na odpoczynek, wypad z przyjaciółmi czy leniuchowanie? W harmonogramie panienki Mercedes nie istniały rzeczy pokroju zabawy. Było praca, praca, praca, sen. Sen, ale jaki? Kilka godzin spędzonych na niewygodnej sofie w garderobie. Ona nawet nie miała czasu na powrót do domu. Jej dom oblegany przez nią był może dwa razy w miesiącu, nie więcej. Jednak blondynka nie chciała już tak żyć. Chciała raz na zawsze zmienić swoje życie! Jak? Sama jeszcze nie wiedziała, ale miała do tego ambicje.

                                                                             ____________

Tak oto prezentuje się króciutki rozdział 10.  Pewno nikt się nie łapie kto w tym opowiadaniu ile ma lat ;) Zrobie coś za kilka dni i dodam zakladke ,, bohaterowie'' a tam ich wiek. Albo coś podobnego.

1 Jest jaka osoba, której podoba się rozdział?
2 Chcecie konkurs na pogodzenie Jortini?
3 Chcecie dłuższe rozdziały?
4 Jak myślicie ile mam lat ? xD
5 Jedną scenę wzięłam z pewnego serialu. Ktoś wie o, którym serialu mowa?
6 Chcecie wiedzieć jak potoczą się losu bohaterów?
Następny raczej za 7 dni

                                                                          Pozdro ;***

piątek, 20 września 2013

Rozdział IX Two kisses


***Martina***

- Co ty tu robisz ? – warknęłam

- Możesz jaśniej ? – zapytał cały czas trzymając  mnie

- Co robisz w Buenos Aires, nie powinieneś się podlizywać włoskim nauczycielom ? – zapytałam ironicznie.

- Nie – odparł krótko – Teraz mieszkam w Argentynie, a dokładniej tu – uśmiechnął się.

Szybko wyrwałam się z jego uścisku i z gracją wyminęłam podążając do toalety. Najpierw mnie rani, a później jak gdyby nigdy nic wraca do mojego życia. No i oczywiście teraz nie mam już najmniejszych szans na zapomnienie, zmianę i na nową miłość.

Te wszystkie myśli dobijały mnie. Nie potrafiłam dłużej być twarda. Z moich niebieskich oczu wypłynęło parę łez. Na szczęście byłam już w łazience. Szybko wyciągnęłam chusteczki i wytarłam kropelki z moich policzków. Ja tak nie chcę! Nie chcę po raz kolejny cierpieć. Wcale! Chce bezpiecznego związku, który nie będzie doprowadzał mnie do płaczu. A  w tej chwili taki związek jest w stanie zapewnić mi tylko on. Diego.

 

                                                                                ***

Pośpiesznie nałożyłam na siebie tonę makijażu. Może i wyglądam jak jakiś plastik, ale co mi tam ? Diego lubi kiedy dziewczyny wyglądają jak lalki. Może i ja nie lubię, ale co to ma  do rzeczy. Nie jestem pępkiem świata.

                                                ***Diego***

- No wreszcie film się już zaczyna – krzyknąłem szepcząc

Dziewczyna tylko przewróciła oczami usiadła obok. Po chwili objąłem ją ramieniem żeby się nie bała. Chociaż znając nieustraszoną Tini ,nie będzie się bała.

Film zleciał nam, a zresztą mi bardzo przyjemnie. Zaraz zapytam o niego Martinę. Mam nadzieje, że się wyluzowała. Zresztą taka laka jak ona nie powinna  się spinać.

                                                            ***Candelaria***

Jak na co dzień biegłam spóźniona do biura. Kolejna przedłużona randka. Kolejna nieprzespana noc i kolejna gadka z szefem. Tak to już taki rytuał.  Powolnym krokiem weszłam do windy, która zawiozła mnie aż na dziewiąte piętro. Nie zamierzałam jechać do siebie, tylko do szefa. I tak za dwie minuty sam by mnie wezwał.

-  Molfese! Który to raz w tygodniu ?- Spytał ostro

- A co dzisiaj jest ? – Zapytałam

- Sobota! – warknął mój szef

- Ech w takim razie to szósty raz – odpowiedziałam wyciągając pilniczek.

-  Acha tak, tak. To o sześć razy za dużo! – krzyknął – Dowidzenia!

- Mam dziś wolne ? – Zapytałam z nadzieją

- Tak dzisiaj, jutro i ciągle! Już tu nie pracujesz! –Wrzasnął na cały budynek

- Nie, nie pan nie może! To nie tak miało się kończyć – skomliłam, ale on mnie już nie słuchał. Wezwał ochronę, z której to ludzie wyprowadzili mnie z budynku.

Co ja teraz zrobię? Jak zapłacę za ocieplenie?

 

                                                             ***Martina***

Zaraz po zakończeniu filmu Diego gdzieś mnie wziął. Całkowicie nie wiedziałam gdzie idziemy. W pewnej chwili chłopak zawiązał mi na oczach bandankę, złapał w tali i zaczął gdzieś prowadzić. Wcale się nie opierałam. Lubiłam takie zabawy. Poczułam zimno ,jednak po chwili moje ramiona okryła ciepła puchówka. Niedługo potem Diego zdjął mi z oczu swoją chustę. Staliśmy na dachu galerii handlowej. Wokół nas piękne ciemne niebo, a  na nim morze lśniących gwiazd.

- Diego tu jest cudownie – powiedziałam oczarowana

- Dla Ciebie wszystko – uśmiechnął się

Nagle poczułam jakby był moim chłopakiem od lat, a wcale nim nie jest. Jest tylko moim przyjacielem, który robi dla mnie tak wiele. Czuje, że mogę mu wszystko powiedzieć. Zdradzić mu co mnie trapi a on mnie pocieszy. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybkim ruchem starł Diego.

- Co się dzieje – zapytał

- Obiecaj mi, że nikt mnie już więcej nie zrani – powiedziałam cicho

On tylko mnie przytulił i szepnął do ucha ,, Obiecuje’’

Spojrzałam mu w oczu. Dopiero teraz zobaczyłam jaki mają śliczny odcień brązu. Nie mogłam się od nich oderwać. Były śliczne, tak naprawdę Diego także był śliczny. Uśmiechnęłam się do niego, on zrobił to samo.
Po chwili jego jedna ręka leżała na mojej tali. Natomiast moja ręka oplatała jego szyje. Prawdą było, że dzieliły nas tylko warstki ubrań. Diego znów się uśmiechnął jednak tym razem wpijając się w  moje usta.
                                                            ***Jorge***
Całkowicie nie rozumiem Martiny. Teraz jest taka inna. Zmieniła się przez te dwa lata. Aż  nie mogę w to uwierzyć. Może to naprawdę czas aby o niej zapomnieć. Chyba tak.  Najwyraźniej nie dane nam było być razem.
Niezbyt szczęśliwy wyszedłem z kina. Ruszyłem w stronę mojego domu. Po chwili jednak dogoniła mnie Lucia. Złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła bardzo blisko siebie.
- Co się z tobą dzieje ? – Zapytała
- Ona tam była. Zmieniła się i ja nie wiem – powiedziałem
- Zapomnij o niej – Powiedziała cicho
- Nie potrafię – powiedziałem zgodnie z prawdą.
Dziewczyna jeszcze bardziej się do mnie przysunęła. – Pomogę Ci – wyszeptała. Nasze ciała już się stykały, a może Lucia naprawdę jest w stanie mi pomóc. Może dzięki niej zapomnę o Martinie ?
Usta dziewczyny powoli przybliżały się do moich jednak dziewczynie brakowało odwagi. Delikatnie ująłem jej twarz w dłoniach  i zbliżyłem do swojej, a moje usta z równą delikatnością musnęły usta dziewczyny.
                                                                                            ***
Ludzie, wariaci i kosmici! Przepraszam za tak długą nie obecność na blogu ;( Jednak teraz z Internetu mogę korzystać w piątki i weekend więc sami rozumiecie :D Wynagradzam długim rozdzialikiem. Uprzedzam Jortini… hmm poczekacie jeszcze troszkę ;)
 

niedziela, 15 września 2013

Rozdział VIII ~ Casanova, Lucia & nowa ona

Spóźniłam się z nim, ale znów mam kontrolę nad trzema blogami, a na jedego przez kilka dni pisałam one shota ;p Sorki :***

dwa tygodnie później.

- Czy ktoś może jeszcze coś zrobić z tym dzieckiem? - Zapytał swej żony Alejandro < ojciec Tini>
Jego żona tylko pokręciła głową. Nie wiedziała co powiedzieć. W przeciągu tygodnia ich córka zmieniła się na gorsze. Cukiekowe sukienki zastąpiły czarne bluki i porwane jeansy. Zaczęła pokazywać swoje atuty  i kusić chłopaków. Wszystko było spowodowane spotkaniami  z Diego. Chłopak z pozoru spokojny i potulny, ale pozry mylą. Diego to typ bad boya , znany także jako casanova.  Dziewczyny traktował jak mu się podobało chciał je po prostu zaliczyć i rzucić.Na konice miał nawet Mercedes Lambre ( w tym opowiadaniu gwiazda)  A w ostatnim czasie w oko wpadła mu niczemu winna Martina Stoessel. Zamierzał zrobić z nią to co z resztą dziewczyn.

                                                                          ***Diego***
Wystarczy jeden wypad do kina i Martina będzie moja. Szybko wbiłem się na strone kina i zarezerwowałem bilety na pierwszy lkepszy horror. Każdy chłopak lubi chodzić z dziewczyną na horrory. One się boją, tulą, całują... No nie w tym przypadku. Martina ani razu mnie nie pocałowała. Czas wkroczyć do akcji.

                                                                     ***Lucia***
-Jorge! No dawaj idziemy - Krzyczałam na chłopaka
Poznaliśmy się jakieś czternaście dni, ale on już zawrócił mi w głowie. Ma takie śliczne oczy, włosy i ten słodki nos. Nie, no stop! Nie mogę się zakochać w nowo poznanym chłopaku. A jeśli już to się stało? Jeśli już się zakochałam? A może on też coś poczuł. Przecież dużo czasu razem spędziliśmy. Chodziliśmy razem nad morze, jeździliśmy na deskorolce, jedliśmy lody, spacerowaliśmy a teraz idziemy do kina. Może stałam się chociaż jakąś małą cząstką jego życia. Przecież tylko dzięki mnie przypomniał obie to miasto. Niestety przyponiał też sobie o swojej pierwszej miłości - Martini. Robili razem wszystko, tak jak teraz my. A może on chce, żebym mu ją zasąpiła. Jeśli tak to ja jestem chętna!
- Luci! Co z Tobą?- krzyknął chłopak - Patrzysz w jedną rzecz przez pięć minut
-Ach tak, przepraszam! Zamyśliłam się - Rzuciałam
- To idziemy do tego  kina ? - Zapytał chłopak
- Jeśli tak bardzo chcesz - Zaśmiałam się
Wyszliśmy razem z ogrodu bruneta i skierowaliśmy się do kina. Idziemy na jakiś horror wybrany przez Marco < brat Luci> Mój kochany braciszek uwielbia planować mi randki i spotkania. Żyjemy w zgodzie. Odkąd skończyłam siedem lat ani razu się nie kłóciliśmy. Ja pomagam mu, a on mi. Jakby był o dwa lata starzy i nie byłby moim bratem chętnie bym się z nim umówiła.

                                                         ***Martina***
Wyciągnęłam z szafy nowe ciuchy, które postanowiłam ubrać na spotkanie z Diego. Uwielbiam takie krótkie topy. Chociaż jeszcze tydzień temu nie pomyśłałabym, że coś takiego ubiorę. W sumie to tydzień temu byłam normalną osiemnastolatką. A teraz? Nie no to nie do pomyślenia. Sprawiam problemy w domu, wprowadzam nerwową atmosferę i w ogóle. Chyba powinnam wrócić do starej Tini, ale najpierw zapomne o Jorge.

Godzine Później
Siedziałam z Diego w sali kinowej. Ale zachciało mi się do toalety, na szczęście seans się nie zaczął więc bez problemu wyszłam z rzędu i zaczęłam schodzić na dół. Niestety nie mam najlepszego wzroku, tym bardziej w ciemności, więc oczywiście musiałam się potknąć. Jednak uniknęłam spotkania z twardą posadzką. Ktoś mnie złapał.
Nagle światła się zapaliły i zaczął się film. Światło oświetliło także twarz chłopaka, który mnie złapał.
- Martina?- Zapytał.....

                                                                              ***
Tak oto prezentuje się rozdział 8.
A już w następnym:
- Kto złapał Tini?
- Co się stanie z Diego i Tini?
- Czy między Lucią a Jorge zaiskrzy?
- Czy będę miała wene na innych bohaterów?
To wszystko w najbliższym czasie.
Pozdro :***

wtorek, 10 września 2013

Rozdział VII ~ Nasz dom jest w Buenos Aires

                                                   ***Martina***
Tak ten list wszystko tłumaczy. Jednak ja  za dużo wycierpiałam żeby teraz płakać. Skoro jemu na  mnie nie zależy to czemu mam tracić łzy? Przez dwa lata unikałam chłopców a on nie chciał już ze mną być. Może powinnam przez ten okres szukać sobie kogoś anie czekać na niego? Stracone dwa lata! Na, ale cóż teraz znajdę sobie nowego chłopaka. Diego zawsze za mną latał, a co jak co,ale jest nawet przystojny. Czas na odwiedziny. Szybko otworzyłam szafę w celu poszukania jakiegoś ładnego stroju. Szafa była zapchana cukierkowymi, pastylowymi i koronkowymi sukienkami. Tylko na jednej półeczce leżało kilka bluzek, spodenek i spódniczek. Raczej gustowałam w krótkich modnych sukienkach. Szybko wybrałam jedną z nich. Moim zdaniem najbardziej pasowała na tego typu spotkanie. Do niej wybrałam czarne szpilki i małą torebeczkę z różowymi cekinami. Z szafeczki wzięłam bransoletki, kolczyki i pierścionek. Wszystko ślicznie się komponowało. Tak jak to lubię. Brakowało mi tylko odpowiedniego makijażu. Wzięłam kilka kosmetyków i nałożyłam je na twarz. Później tylko pomalowałam paznokcie i uznałam, że jestem gotowa. Zbiegłam ze schodów, omijając pokój brata. Rzuciłam krótkie ,,cześć'' na pożegnanie i wybiegłam z domu. Szczęście w tym, że Diego mieszka na tej samej ulicy więc po pięciu minutach stałam pod drzwiami jego domu. Energicznie zapukałam do dębowych drzwi. Otworzyła mi pani Jackie ( mama Diego) Kobieta jak zawsze uśmiechnęła się serdecznie.
- Dzień Dobry Martino!- przywitała mnie kobieta w średnim wieku.
- Dzień Dobry, zastałam Diego? - uśmiechnęłam się lekko
- Oczywiście, jest na górze w swoim pokoju. Proszę wejdź - zaprosiła mnie do środka.
Bardzo spodobało mi się wnętrze. Mimo iż mieszkam strasznie blisko nigdy nie zaszczyciłam ich swoją obecnością. Wbiegłam po schodach do góry, domyśliłam się, że Diego jest posiadaczem pokoju z wyrytym napisem ,,Diego'' na drzwiach. Pociągnęłam za klamkę wchodząc do ładnie urządzonego pokoju. Na podłodze leżała czarna gitara klasyczna. 
- Cześć - Przywitałam się
- Cześć Tini! Nie spodziewałem się Ciebie - powiedział
- No tak- zawahałam się - Ale mam propozycje, chodźmy do kina- zawołałam
- Przystanę na tej propozycji tylko muszę się przebrać- powiedział uśmiechając się
- To szybko, szybko- zawołałam i usiadłam na łóżku.
Chłopak chyba zdziwił się, że nie wychodzę. Tak to troszkę dziwne, że ma się przy mnie przebierać, ale co tam? Diego podszedł do szafy, wyciągnął z niej słodki wełniany sweterek. Widać nie czuł potrzeby zmieniania dolnej części garderoby. Miał czarne spodnie. Można powiedzieć, że były eleganckie. Chłopak zdjął koszulkę a moim oczom ukazała się niezła klata. Diego szybko włożył sweterek, w którym wyglądał zniewalająco.
- No to co idziemy? - Zapytał
- Jasne!- odpowiedziałam wesoło.

Wyszliśmy przed domu czarnowłosego. Szliśmy obok siebie, jednak ja ujęłam jego rękę przyjemnie się uśmiechając.
                                                                       ***Jorge***
- Jorge! Wstawaj! - Usłyszałem wołanie taty.
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w samochodzie ojca. Spojrzałem za okno. Nie byliśmy we Włoszech. O nie, nie, nie! 
- Tato gdzie jesteśmy? - Zadałem pytanie pokroju dziecięcego
- W domu - Odpowiedział krótko
- Przecież nie jesteśmy we Włoszech - Powiedziałem unosząc brwi do góry
- Ponieważ nasz dom jest tu... w Buenos Aires

                                                                         ***
Niczego sobie krótki rozdział. Nie obrażać się za Diego! Akcja ( czyt. akcija) musi być. Ech był gotowy od niedzieli, ale nie miałam siły ani czasu wejść i opublikować. Przepraszam... Następny... Hmmm jutro? Postaram się ;)

sobota, 7 września 2013

Rozdział VI ~ To koniec, ten list wszystko tłumaczy



                                    Rozdział ze specjalną dedykacją
                                   Dla Patrycji Verdas. Dziękuje
                                   Za Twoje miłe słowa
                                  Umieszczone w komentarzach.
                                 Każdy komentarz, choćby taki
                                Zawierające słowo cieszy:)
                                                        Dziękuje Ci
                                                   ***Martina***
 <trzask> Weszłam do domu. Zbulwersowana wbiegłam na górę do swojego pokoju.
- Martina! Musimy poważnie porozmawiać! – Krzyknął z dołu tata.
Tak pewnie o tym w kościele. Tak nie zrobiłam najlepiej, ale cóż czasu nie cofnę. A rozmowa teraz to nienajlepszy pomysł. Kiedy serce mi pęka on chce porozmawiać o moim zachowaniu mam dosyć. Niestety po drodze do mojego pokoju znajduje się królestwo mojego brata. I jak to ma w zwyczaju musiał mnie złapać za rękę i wciągnąć do siebie.
- Czego?- Warknęłam przez łzy
- Martinko, tatuś cię wołał. Chce z tobą porozmawiać- zaskomlał mój 20 letni braciszek.
Zacisnęłam zęby, licząc w myślach do dziesięciu. Tylko to potrafi mnie uspokoić. Uśmiechnęłam się sztucznie poczym wyszłam z pokoju Francisco. Tym razem  już nikt ani nic nie stało mi na przeszkodzie do położenia się na łóżku i popłakania.
                                                    Sen/wizja Martiny
Nie jestem ptakiem, który lata,
I nie maluję obrazów.
Nie jestem rzeźbiarzem, poetą.
Jestem tylko, kim jestem

Notowałam na kartce słowa a siedzący za pianinem Jorge dobierał nuty. Jak on się przy tym ślicznie uśmiecha. Koniec Tini! To Ci nie pomoże w pisaniu piosenki.  Chociaż… może jednak?

Z gwiazd nie umiem czytać,
I księżyca nie zniżę,
Ale pięknie będę się uśmiechał.

Zerknęłam na chłopaka. Tym razem jednak nie był uśmiechnięty słysząc słowa. Wyraźnie zmarszczył brwi. Odszyfrowałam z jego twarzy grymas i rozczarowanie.  Pokazał mi palcem żebym do niego podeszła. Oczywiście z radością usiadłam obok komponującego chłopaka.
- Ja nie umiem wymyślić melodii do Twojego pięknie uśmiechającego się tekstu- powiedział prosto z mostu. Wolałam jak zaczynał od komplementów. Ale nie no spoko.
- Mógłbyś jaśniej, nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć- uśmiechnęłam się trzepocząc rzęsami.
- Chcę powiedzieć, żebyś to ty wymyśliła melodie do swojego tekstu- powiedział naśladując ruchy moich rzęs
- Ok, no dobra misiaczku, ale proszę nie tym tonem do swojej dziewczyny- udałam obrażoną.
- Dobra to może tak- wziął kartkę z moim tekstem. Skreślił zdanie,, Ale pięknie będę się uśmiechał’’, na co się oburzyłam. Jednak on nie wziął tego pod uwagę i napisał.

Nie jestem niebem, ani słońcem...
Jestem tylko sobą.

- I to ma zastąpić mój tekst z uśmiechem?- Zapytałam kpiąco
Uniósł brwi do góry robiąc pytającą minę.
- No dobra Twoje lepsze powiedziałam- przyznając mu racje. Co niestety robię często.
Po dwóch godzinach skończyliśmy piosenkę. Oczywiście atmosfera była miła. Uwielbiam pisać piosenki z Jorge. Jest moim pierwszym chłopakiem, który potrafi mi się sprzeciwiać.  Diego jest na to idealnym przykładem. Dominguez nawet nie śmiał mi zwrócić na nic uwagi. Na samą myśl o chłopaku nazywanym przeze mnie,,clownem’’ zaczęłam się śmiać.

- I co Cię tak śmieszy? – Zapytał lekko zirytowany Jorge
- Na pewno nie to, że Twoja twarz jest lekko purpurowa- powiedziałam tak cicho, że chłopak ledwo mnie usłyszał.
- Aaaa – pisnął jak nastolatka, która zapomniała błyszczyka. Szybko wyjął lusterko i odetchnął z ulgą. Chociaż wiedziałam, że jest na mnie wściekły.
- Ptysia – zaczął ze sztucznym uśmieszkiem - czemu mnie okłamałaś?!- Krzyknął.
- Przecież,  powiedziałam, że to na pewno nie to! -  Broniłam się
On tylko pokręcił głową. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę łąki. Uwielbialiśmy tam chodzić prawie zawsze tam się umawialiśmy.
- Uwielbiam to miejsce- powiedziałam sama do siebie. Jednak Jorge, jak to Jorge usłyszał, co mówiłam. Uśmiechnął się do mnie pokazując rząd białych zębów. Ja także się uśmiechnęłam. Chłopak złapał mnie w tali. – Wiem o tym- Powiedział cicho. Później wziął mnie na ręce i jak gdybym była lekka jak piórko okręcał mnie wokół siebie. Następnie ułożył mnie na ziemi. Sam też się położył.
- Widzisz tamtą chmurę? – Zapytał – Przypomina mi serce – Dodał
- No, a z czym Ci się kojarzy serce? – Zawtórowałam mu pytaniem
- Z Tobą – Powiedział krótko, ale jak słodko
- To takie miłe – powiedziałam kładąc się na nim. Za nim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęłam go całować. Uwielbiałam to robić. Jego usta były jakby stworzone dla moich. Mogłabym je całować całymi dniami, miesiącami a nawet latami. Jednak trwało to minuty, nie więcej. Często tego żałowałam, ale no cóż. Kiedy się od niego oderwałam on niemal od razu zaczął swój monolog.
- Martina chodź odkopmy ta skrzynkę- powiedział szybko
-, Dlaczego? Przecież miała tu być aż do końca naszych dni
- Tini, proszę! – Powiedział stanowczo
- No dobrze, ale dlaczego?- Zapytałam chcąc ją tam zatrzymać
- Dowiesz się w swoim czasie – Odpowiedział tajemniczo
Jorge szybko ją wydobył poczym mi ją podał.
- Zaglądnij do niej za kilka dni. Ja już pójdę- cmoknął mnie w policzek i odszedł.
                                                             ***
- Właśnie skrzynka- wyskoczyłam z łóżka. Tylko gdzie ja ją wsadziłam. Otworzyłam szafę- nie ma. No tak pewnie mam ją pod łóżkiem. Kładę tam wszystko, co może się później przydać. Oczywiście tak jak pomyślałam. Niczego sobie skrzynka leżała wśród starych rupieci. Uśmiechnęłam się na sam jej widok. Z przodu wyryte nasze inicjały… i rok 2008… dwa lata byliśmy razem. Później on wyjechał i tak nadszedł rok 2013. Gorące kropelki pojawiły mi się na policzkach,, Zaglądnij do niej za kilka dni’’- przypomniały mi się słowa chłopaka. Ja do niej nigdy nie zaglądałam. Pośpiesznie ją otworzyłam. Najpierw moim oczom ukazał się kolorowy album w serduszka. Zdmuchnęłam z niego kurz i szybko przejrzałam jego zawartość. Tak nam było dobrze. A może tylko mi było w nim dobrze. Przecież on odszedł. Popatrzyłam na inne rzeczy umieszczone w naszej skrzynce. Jednak na dole znalazłam białą kopertę. Jestem prawie zupełnie pewna, że jej tu nie było. Wzięłam ją do ręki i niemal natychmiast otworzyłam. Kartka była zapisana czarnym długopisem. Pismo było trochę krzywe jednak domyśliłam się, że należy do Jorge. Zaczęłam czytać owy list.

                                                   Kochana Martino!
Poprosiłem Cię żebyś po kilku dniach zajrzała tu. Teraz, kiedy wyjechałem wszystko się zmienia. Naprawdę Cię przepraszam, jednak to nie była moja decyzja. Wiem, że zraniłem Ciebie, ale ja też nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Kiedyś jeszcze na pewno zawitam w Buenos Aires, jednak nie wierze już w nas. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Mam nadzieje, że ty też będziesz o mnie pamiętać. Życzę Ci żebyś szybko znalazła kogoś, kto naprawdę na Ciebie zasługuje.
                                                                                                                 Tęsknie Jorge
Po przeczytaniu listu zrozumiałam, co się dzieje…

                                                                  ***
Zgodnie z obietnicą rozdział dłuższy. Jako, że mamy weekend może napiszę jeszcze jutro. Mam focha na drugiego bloga :3 Nie komentują jak nie ma leonetty xD Ok. no to mam nadzieje, że wam się podobało. Yeah wybraliście fajniejszą opcję. Jortini hmmm? Poczekacie ( prawdopodobnie) Mam nadzieje, że się nie będziecie obrażać jeśli kiedyś rozdziele Martine i Jorge’a <3 Żegnam :) A i potrafię napisać dłuższe :D Napisałabym więcej, ale zmęczona jestem a chciałam dodać w dniu dzisiejszym. Chciałabym pisać tak romantycznie, ale ja chyba po prostu nie potrafię. Może dlatego, że ja jeszcze nie mam za sobą tyle miłości ;) Ech kiedyś nadrobię jestem młoda :>

wtorek, 3 września 2013

Chapter 05 ~ Wszystko stracone

Hej! Ostatnio rzadko dodawałam rozdziały :/ ...Przygotowania do szkoły... A teraz zaczęła sie szkoła,ale z racji, że jestem wmiare ogarniętą nastolatką, postaram się pisać codziennie. Tylko nie wiem gdzie, ponieważ mam 3 blogi ( liczę z tym) I na każdym będę pisać :) 3 razy w tygodniu to takie minimum ;) Mało komentujecie, a muszę przyznać, że jest was dość dużo :(

            
                                                      ***Martina***

Ze względu na wszystko, jednak powinnam walczyć.  Jeżeli go kocham to powinnam go tu zatrzymać. Ale jeśli nie mam na to siły? Nie mam siły się podnieść i walczyć? Co mam w takiej sytuacji zrobić.  Muszę go zatrzymać! Może to ostatnia szansa. Przecież jak wyjedzie do Włoch to może już nie wrócić.  Na samą myśl o tym potok łez wyleciał mi z oka.

-Tato ! Zatrzymaj się, proszę- krzyknęłam

- Co? Dlaczego? Martina?- tata zaczął grę w niepoukładane pytania.

- Po prostu!

Po chwili samochód zatrzymał się na przystanku autobusowym. Rozejrzałam się dookoła, by wiedzieć gdzie obecnie się znajduję.

- La Boca*- powiedziałam sama do siebie.

No czyli nie jestem aż tak daleko. Pobiegłam w stronę dworku, z którego przed chwilą wyjechałam. Plątałam się o własne nogi, ale tak to jest jak się biegnie w sukience do kostek. Po krótkim, choć dla mnie niemiłosiernie długim czasie dobiegłam do miejsca imprezy. Weszłam korzystając z mojego życiowego szczęścia weszłam do środka niezauważona. Uśmiechnęłam się sama do siebie jednak mój uśmiech szybko znikł, ponieważ nigdzie nie znalazłam Jorge.  Znowu się rozpłakałam. Jednak jak nie każdy potrafiłam powiedzieć sama sobie, że w takiej chwili zachowuję się jak małe dziecko, które nie dostało  lizaka.  Ale ja coś dostałam, a potem straciłam.

                                                             ***Alba***

Przemierzałam  alejki sklepowe w poszukiwaniu idealnej sukienki na bal Mercedes. Jest już za kilka dni a ja nawet nie kiwnęłam palcem. Hem może dlatego, że kilka dni temu rzucił mnie chłopak? Ach tak no właśnie. I taka jestem super pozbierana. Szkoda, że nie emocjonalnie! Rzuciłam wszystko na podłogę i wybiegłam ze sklepu.

                                                                     ***

Napisałabym więcej, ale nie mam siły. Wena na kolejny raczej nie zniknie, ale mam bardzo WAŻNE pytanie. Chodzi o to, że mam 2 pomysły na kolejny. Wolicie taki bardziej sielankowy czy taki ciekawszy xD?

PS 1 Martina nie zna Mechi, Alby , Pablo ,Candelari (…)  Z ,,serialowej’’ paczki zna tylko Lodovice i Jorge J

PS 2 Mam nadzieję, że się nie pogniewacie jeśli połączę kiedyś, na chwilę Martine i kogoś innego niż Jorge xD
PS 3 Następne raczej będą dłuższe :)