piątek, 7 marca 2014

Chapter XVIII ~ Na okładkach prestiżowych gazet



Sama się już pogubiłam :/ Jestem beznadziejna… Przepraszam

Premiera przedstawienia zakończyła się wielkim sukcesem. Dwójka ludzi, którzy dotychczas  znani byli tylko w przyjacielskich kręgach stała się znana prawie na całym świecie. Brunetka i szatyn u jej boku widnieli na okładkach prestiżowych gazet, nawet tych Amerykańskich. Mimo to starali się żyć jak normalni ludzie, więc zamiast iść na jedną z tych wielkich gal, postanowili odwiedzić rodzinę.
Miano przyjaciół odpowiadało im tylko po części, jeszcze przed miesiącem żadne z nich nie przyznałoby się przed samym sobą, że darzą się uczuciem szczególnym. Od tamtego czasu wiele się nie zmieniło, opuścili tylko topór wojenny i dopuścili do siebie fakt o tym pięknym uczuciu.

Zostawiając w dalekim Hollywood setki fotoreporterów, weszła to stojącego na obrzeżach Buenos Aires niewielkiego domku. Po cichu zdjęła buty i skierowała się do salonu. Tak jak myślała zastała tam całą swoją rodzinę, przy stole brakowało tylko jej, a miejsce, na którym zasiadała od lat na wspólnych posiłkach cały czas nań czekało. Oparła się o framugę drzwi i z łezką w oku wpatrywała się w ludzi, którzy siedzieli przy stole i non stop się uśmiechali. Jednak nikt nie zwrócił uwagi na stojącą w drzwiach Martinę, czy w ogóle na nią czekali, pamiętali o niej? Przełknęła ślinę i prawie bezgłośnie przywitała ich swoim melodyjnym głosem z napełnionymi smutkiem oczami. – Martina – Wyszeptał jej ojciec- Nie spodziewaliśmy się tu Ciebie – dodał.  Bezradnie opuściła ręce, dlaczego ? Nigdy nie opuściła tak ważnego dla owej religijnej rodziny dnia. – Przecież są święta, a ja zawsze spotykam się z wami na święta- Wyjąkała.  Do jej uszu dotarło ciche prychnięcie do, którego skłonna w takiej chwili była tylko jej kuzynka Elaine. – Zapomniałaś? Zapomniałaś kiedy mówiłaś, że urodzin własnego ojca nie opuściłabyś? A tymczasem pewno nawet nie wiesz kiedy jej obchodził… Pani sławna – Uniosła się jej cioteczna siostra. Szerzej otworzyła oczy i przygryzła wargi, a jej oczy w jednej chwili napełniły się łzami. Zapomniała…

Witał się z każdym po kolei. Tak bardzo tęsknił za przyjaciółmi i rodziną. Każdego dnia godzinami rozmawiali na skype, lub kiedy spędzał czas w teatrze, bądź na planie pisali do siebie sms’y. Kiedy przeżywał trudne chwile oni go wspierali. Tyle trudnych godzin w miastach wielu, rozstania przepełnione bólem i listy, które odbierał prawie codziennie.  To uczucie, które towarzyszyło mu każdego razu kiedy żegnał się z nimi na kolejne miesiące i wsiadał do samolotu, który wywoził go na drugi koniec świata. ,, Za sławę trzeba płacić’’  Jorge doskonale o tym wiedział, lecz nie mógł się poddać.  Zawsze było to jego największym marzeniem. Kiedy jego koledzy kopali piłkę on stał na scenie i recytował wiersze. Godziny spędzał na różnego rodzaju kółkach teatralnych i się udało, został aktorem. I pomimo wielu wad tego zawodu chciał to kontynuować.

***

Witam po długiej przerwie, tak, tak jestem beznadzejna, tyle nie dodać rozdziału, ale czynniki ludzkie mi na to nie pozwoliły. Osiemnastka jest taka nijaka, chyba o niczym, ale jestem u kuzynki ( piąek bez szkoły = me gusta) i nie chcę siedzieć cztery godziny nad rozdziałem, bo nie przyjechałam tu, żeby grać na komputerze, aczkolwiek bardzo chciałam dodać już ten rozdział. 
Przepraszam za błędy i pozdrawiam, Tini Verdas


czwartek, 6 lutego 2014

Przepraszam...

Witajcie kochani, jak widzicie znów dałam ciała. Nie będę się tłumaczyć z mojej nieobecności, ponieważ nie mam nic na swoją obronę. Moje obiecanki cacanki jak zwykle z wiatrem przelecialy, a nowy rozdział od tygodni spoczywa w wordzie czekając aż łaskawie go dokończę. Chyba nie muszę mówić iż mi przykro i w ogóle, bo chyba to wiecie. Jednak jest coś co mogę obiecać z ręką na sercu, napiszę ten rozdział. Nie wiem kiedy gdyż jestem teraz na feriach, acz do końca miesiąca powinien się pojawić ;) 
~ Za błędy przepraszam, ale mam do dyspozycji tylko telefon.
Tini Verdas

sobota, 14 grudnia 2013

Chapter XVII ~ Gdzieś w głębi serca marzyli o sobie


Spojrzała na niego z bólem. Kochała go, a on jej nie. To tak strasznie boli kiedy kogoś kochasz, a on Cie tak rani. Spuściła głowę w dół – Tini – Usłyszała jego melodyjny głos.  Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy, nie teraz.  – Przepraszam, to za trudne – Powiedziała poczym wybiegła. Jorge powolnym krokiem ruszył za nią, wiedział gdzie poszła, przecież jest tylko jedno miejsce.  Wyszedł z teatru nie zwracając uwagi na to, że za kilkanaście minut mają próbę generalną. Musiał za nią iść. Wierzył. Wierzył, że los może napisać im jeszcze szczęśliwe zakończenie w tym scenariuszu.

Zobaczył ją. Była tam, Tam gdzie zawsze chodzi kiedy łapie tak zwanego doła.  Podszedł bliżej.  Miała zamknięte oczy, a słońce przyjemnie muskało swymi promykami jej twarz. Wyglądała tak pięknie. A on, on sam nie rozumiał dlaczego. Dlaczego tak się krzywdzą? Dlaczego się nienawidzą? Wydawałoby się, że wszystko można odkręcić jednym ,,przepraszam’’, ale nie. To zaszło już za daleko. Nie było to już tak, że po prostu nie byli przyjaciółmi. Nie. Oni byli wrogami, którzy gdzieś w głębi serca marzyli o sobie.

,,Teraz musisz być silniejsza niż kiedykolwiek’’ Teraz w jej głowie jak i w sercu błądziły te słowa.  Życie jest takie trudne, a takie piękne, ale teraz wiedziała co trzeba zrobić. Kiedy o dziwo udało jej się wrócić do domu spakowała wszystkie swoje rzeczy do walizek ,, Nie mogę tu dłużej zostać, wracam. Wracam do rodziny i prawdziwych przyjaciół’’ Tak zostawiła ich, zostawiła najlepszych ludzi jakich znała. Dlaczego? Bo myślała, że to miłość. Prawdziwa miłość.

Osłupiały stał koło garderoby swojej ukochanej. Nie mógł uwierzyć, że ona go nie kocha. Przecież było im tak dobrze, a może tylko jemu było dobrze? Nie, nie ona także była szczęśliwa. Albo udawała?  Pod tym względem życie jest straszne. Pełne niespodziewanych zwrotów akcji i pułapek. Zazdrościł tym, którzy potrafili połapać się w tej gonitwie. Nie rozumiał tego  co się dzieje  w jego życiu. Może to czas aby dorosnąć? Może to znak?

Był cicho, ale ona wiedziała, że tu jest. Czuła jego perfumy, te które tak uwielbiała. Jednak Ne dawała mu odczuć, że wie o jego obecności. Otworzyła lekko oczy i uśmiechnęła się. – Co się stało? – Zapytał. I co miała mu odpowiedzieć? Prawda jest okropnie bolesna. – Wszystko się zmieniło. Popatrz tylko jak się zachowujemy wobec siebie – wydusiła z siebie te słowa. Popatrzył na nią i kiwnął głową. – Tak masz racje. Nie powinno tak być – Szepnął. Przytaknęła mu. Obydwoje wiedzieli, że czas z tym skończyć.

                                                                     Kto by się spodziewał?

                                                        Jest piękna, no przesadziłam, jest sobota.

                                                        A ja dodałam rozdział. Emm co tu powiedzieć.

                                                         Z dwa tygodnie nie było, ale w szkole miałam

                                                         Trudniejszy tydzień i nie dałam rady, ale mam

                                                         Chyba dobrą wiadomość. Otóż rozdziały będą

                                                         …częściej :) Teraz to mój jedyny blog, więc..

                                                         Mam napisane dwa One Shoty jeden trzeba

                                                          Dopracować i będzie super. Rozdział chyba

                                                            Trochę dłuższy niż zazwyczaj  ;*

sobota, 30 listopada 2013

Chapter XV ~ Ty mnie nienawidzisz

Taki se krótki rozdzialik,bo stąd odchodzicie :(  :(  :(


Powoli wyszła zza kurtyny. Rozejrzała się po wielkiej scenie. Jej  obcasy wydawały przyjemny dźwięk, kiedy stykały się z drewnianą posadzką. Wokół niej natomiast wiele portretów, tych znanych i tych mniej aktorów, którzy grali  na tej właśnie scenie.,, Może ja też się tu znajdę’’ – pomyślała. Przeleciała scenę swym wzrokiem jeszcze raz, teraz była pewna, że jest tu sama. Ręce momentalnie rozstawiła na boki, lekki wiatr wpuszczony przez okno zza kulis, tańczył walca z jej kasztanowymi włosami. Czuła się wolna, jak nigdy, przez chwile jej ciało przeszła euforii, bo czuła się jakby uciekła od wszelkich problemów. Z jej malinowych ust wydobyły się słowa piosenki, którą zaraz miała wykonać z Jorge.  Ale to nie były tylko słowa, za sobą słyszała melodie, która idealnie komponowała się z melodią. Skończyła.  Na swojej tali poczuła czyjeś ręce, ta osoba po chwili obrócił ją w swoją stronę. Był to Diego. Spuściła delikatnie wzrok, żeby łzy mogły spokojnie polecieć z jej oczu. Chłopak delikatnie podniósł jej podbródek.

- Dlaczego płaczesz?- Zadał jej pytanie, komponując je w ten banalny tekst.

- Bo cierpienie zjada mnie od środka- szepnęła. A on zimpretetował to tak jakby tęskniła za nim, za jego bliskością. Męska logika.

- Tak nie musi być – Powiedział przysuwając ją bliżej. Znów spuściła głowę, a on po raz kolejny ją podniósł. Jednak przy tym pocałował ją. Martina za wszelką cenę starała się go odepchnąć, jednak on był silniejszy. W przerwach jego długich pocałunków krzyczała tylko o pomoc, jak gdyby ktoś ją porywał. – Co tu robisz?- Ktoś nagle wszedł na scenę. Dziewczyna szybko zorientowała się kto to.

- Pomóż mi – Krzyknęła, kiedy Diego na chwilkę się od niej odessał – ciołku – dodała cicho
Chłopak powoli do nich poszedł, a jakby ruszył swoje szanowne cztery litery, zdążył by ją uratować przed kolejnym pocałunkiem chłopaka. Ale teraz już tam był stał koło niej, wyraz jego twarzy nic nie mówił. – Zostaw mnie- krzyknęła do Domingueza, a wtedy go oświeciło ,,Czyli, że ona nie chce ‘’ – pomyślał. – Słyszysz co powiedziała? Zostaw ją – Powiedział zaciskając pięść, widzący to Diego od razu oderwał się od brunetki. – Dziękuję Jorge – wyszeptała wtulając się w jego tors. Zdziwiony tym chłopak nie wiedział co robić. – Tini- szepnął speszony chłopak. Spojrzała na niego. – Ty mnie nienawidzisz- dokończył
****
Następny raczej się pojawi. Nie wiem kiedy, ale powinien być.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter XIV ~ Nowy początek


Więc chyba już dokładnie wiecie, co się działo, a później? Kontynuacja tej dziwnej, a jakże pięknej historii ma miejsce teraz. Brzmi to może nieco absurdalnie, niemożliwe ? Otóż nic bardziej mylnego. Historia, którą chciałam wam opowiedzieć cały czas ciągnie swój tok wydarzeń. Można by powiedzieć, że się zakończyła, ale teraz zaczynam nowy rozdział. Rozdział czasu teraźniejszego. No więc pewnie chcecie wiedzieć co teraz się wydarzy. Nie będzie łatwo tego streścić, ale cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo. Kiedy najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zaznały końca wszyscy spodziewali się braw, oklasków, wiwatów i widowiskowego pogodzenia, a co się działo?  Ona, znów siedziała na parapecie wyglądając przez szybę. Deszcz za oknem cicho nuci, podobnie jak jej serce. A chwile? Jakby porównać je do deszczu? Tak samo ulotne i czasem podobnie męczą. Ale mniejsza o to, przecież to tylko deszcz. Nie znaczy tyle co pustka w sercu, którą bezsilnie próbowała załatać, niczym dziurę w ulubionych jeansach.

[…] I powiedz mi czy jesteś kim chcesz być.

,,A co jeśli  nie jestem?  Jeżeli nie potrafię być? Kiedy mnie to przerosło? Teraz kiedy jestem już nikim mogę powiedzieć co czuję, może przyznać się do błędów. I tak nikt mnie nie usłyszy, bo mówię za cicho. Mój głos do nich nie dociera, bo jestem nikim, bo spadłem na dno. A tam nikt mnie już nie znajdzie, bo nikomu nie uda się spaść tak nisko. ‘’ Do ręki wziął gitarę, powoli szarpał za struny, jak gdyby bał się, że delikatne linki nagle pękną. Tak dawno nie grał na tym pięknym instrumencie. Ochota na to przeszła  wraz z miłością. Powinien być wtedy ostrożny, a nie był. Obojętność przez niego przemawiała, ale przecież nie tylko. Był szczęśliwy i to się liczyło.

Słuchawki na uszach to podstawa. Bez nich nie ruszała się z domu. Nawet w pracy włączała sobie muzykę, dzięki czemu pisanie kolejnych dokumentów szło jej łatwiej. Clara była jak i jest dziewczyną zapracowaną. Tylko dźwięk ulubionej piosenki sprawia, że ma jeszcze chęci do benedyktyńskiej pracy. Ogólnie życie bardzo ją pokarało, w młodym wieku musiała wyjechać, aby pracować w Paryżu. Takie piękne miasto, a tak trudno się tam żyje. Ale do rzeczy, zostawiła swoją rodzinę, a później straciła z nią wszelki kontakt. Może to zabrzmiało absurdalnie, bo jak bez chęci obu stron stracić ze sobą kontakt. A to wcale tak nie było.  Mały wypadek z telefonem, a bardziej jego kartą sprawił, że piękna kobieta żyła odizolowana od rodziny, która wcale nie raczyła jej szukać. Otóż nic bardziej mylnego. Gdzieś w Argentynie, a dokładniej w Buenos Aires czekała na nią grupka cudownych ludzi, która żyła nadzieją, że jeszcze zobaczą Clare.

Ostrożnie uchyliła drzwi dużego wieżowca. Rozglądnęła się uważnie po pomieszczeniu. ,,Gdzie ja jestem?’’ To pytanie z całą pewnością krążyło gdzieś w jej głowie. Mogła krzyczeć, lecz tego nie uczyniła. Pewnie i tak nie usłyszeliby jej.  Jest zbyt słaba, wręcz zabiedzona. Prawdę mówiąc zmęczona tą ciągłą ucieczką, cóż nie mogła pogodzić się z prawdą. A prawda była taka, że on znów ją wykorzystał.

Jak na mnie to całkiem długi. Tym razem całkiem szybko się tu znalazłam. Szczerze mówiąc to miałam go PRAWIE  gotowego na piątek, zostało mi kilka zdań, lecz musiałam się pakować ( cały weekend spędziłam u babci gdzieś na wsi :D ) Jednak najważniejsze, że jest xD Po ostatnim zdaniu wywnioskuję, że coś mi się stało :3 Dobra następny rozdział postaram się dodać w tym tygodniu, a dokładniej przed weekendem. Trzymajcie kciuki J Smutam, bo po tej przerwie mniej osób czyta :c

Nie chcę dużo zdradzać, ale Jortini nie tak zaraz.  Mam pomysł, i chcę go wykorzystać.

XOXO

niedziela, 3 listopada 2013

Chapter XIII ~ Wszystko ma swój początek i koniec.


Powiem tak – Jest pół na pół. Trochę z narracji pierwszoosobowej, a trochę z trzecio… Przepraszam… Z długością też nie zaszalałam.

Kolejny z rzędu dzień rozpoczęty kłótnią.  Dlaczego oni nie mogą zrozumieć ? Każdy ma czasem gorszy okres, a to i tak przez nich. Nie mogę pogodzić się z tym, że ona zapomniała. Chciała zapomnieć i potrafiła. A mnie przychodzi  to z wielkim trudem. Nie jestem już człowiekiem, tylko jego wrakiem. Popularne.  Każdy nastolatek może tak powiedzieć, może wstawić na facebooka zdjęcie i dopisek ,,Wrak człowieka ‘’ jednak nie wie co to znaczy.  Ale ja wiem,  dlaczego? Przecież tego nie chciałem.  Miłość – Piękne słowo, ale czasem takie okrutne, aż brak mi słów, aby je opisać.  Zafundowało mi tyle cierpienia, a kiedy chciałem wszystko naprawić  zabłądziłem.  Mogłem się wycofać, albo dalej brnąć w tą ślepą uliczkę uczuć. Mogłem, właśnie czas przeszły. Teraz się nie da, nie da się z tego wycofać. To zaszło za daleko. Choćbym nie wiem jak chciał, zostanę tu. Czasu nie cofnę… Nikt nie cofnie…

- Nie, nie, nie – złapała się za głowę – To zaszło za daleko- przyznała                                                                          - Ale co słońce ? –Zapytał nic niewiedzący chłopak                                                                                              - Jestem najgorsza- chciał jej przerwać, ale nie udało mu się – Wykorzystałam Cie – przełknęła ślinę – Nie traktowałam tego poważnie, nie kochałam Cie i tak pozostało. Myślałam, że może dzięki Tobie zapomnę – rozpłakała się.  Chłopak  objął ją ramieniem  - Wydaje Ci się – szepnął.  Wtedy już mogła wybuchnąć, tak trudno było jej wyznać mu ,że go nie kocha, a on wmawia jej i samemu sobie, że to bujda.  Nie, tego było za wiele. Najwyraźniej Stoessel też tak uznała, bo podniosła się na równe nogi i stanęła przed chłopakiem.  – Znikaj stąd i z mojego życia.  Na zawsze.

I tak to się skończyło, bardzo podobnie jak się zaczęło, ale to był już koniec.

Dam, dam.  Oj trochę długo mnie tu nie było , bo  prawie trzy tygodnie, ale spokój już jestem xD Swojej popularnej wymówki o szkole nie zastosuje, znudziła mi się pomimo braku cienia bzdet.  Awww  Majka wjeżdża ze swym biedniutkim zasobem słów.

1 komentarz = 1 słowo wykute w mojej główce więcej :D

Czyli inaczej ładniej napisane rozdziały :) Phi ! Co ja gadam? Ładniej? Hm powinno być tak ,,Trochę lepiej, lecz i tak fatalnie’’

Ale teraz serio! Powaga na Sali *-* Cały długi weekend myślałam nad tym blogiem i byłabym go tu dziś zawiesić, ale coś w sercu mnie ukuło i zamiast tego napisałam rozdział.  A jaka byłam na siebie zła! Ale do rzeczy, coś o rozdziałach:

Diego też bierze udział w przedstawieniu, i jak się teraz namiesza. Uuuu

Kto zgadnie kiedy Jortini? Bo Dietini odpłynęło wraz z weną na inne blogi :D

środa, 16 października 2013

Chapter XII ~ Łe! Oni się liżą! ;) part 1

Tytuł xD Ja i moja pomysłowość. Z góry proszę o komentarze :) Wiecie o co chodzi z tytułem ?

Po raz pierwszy zrozumiałam, czym jest radość prawdziwa, kiedy to na gałęzi jarzębiny pojawił się pierwszy, wczesnowiosenny pąk..  Wtedy właśnie dostałam pewną ulotkę. Zapewne, gdybym była zwykłą kobietą owa ulotka znalazła by się w koszu, a jednak jest. No tak Martina Stoessel nie jest taka jak inni. Brunetka, o czekoladowych oczach była i jest wyjątkowa. Co by tu więcej mówić. Stałam się wzorem dla wielu dzieci, a to tylko dzięki kilku przedstawieniom. No tak ulotka, która trafiła w moje ręce była propozycją, propozycją  pracy na scenie. Pierw odpowiadałam tylko za rekwizyty, ale cierpliwość może uczynić cuda. Z biegiem czasu występowałam na wielkiej scenie. Jednak moje życie nie zmieniło się aż tak bardzo. Moje życiowe ,,ale’’ zostało ze mną. Tym razem był to nowy aktor, który był mi aż za dobrze znany. Wtedy właśnie zagrać miałam zimną królową. Jemu natomiast przypadła rola mojego zimnego syna. Reakcja oczywiście była jasna. Rzecz w tym, że to mógłby być

                                                                     ~,~

Mijały dni, tygodnie i miesiące. Sztuka zbliżała się wielkimi krokami. Prawie wszyscy aktorzy mieli potworną  scenę, no tak. Mówiąc szczerze to miało być jutro. No więc tylko jedna osoba obchodziła się z tremą za pan brat.  Oczywiście chodzi mi o pannę S. Cały czas planowała co zrobić, z Jorgim. Przecież nie nazwie go z lekka uszczypliwie na scenie. – Do diabli, z tym człowiekiem! – krzyknęła starając się z relaksować w wannie. Jej ulubiony olejek drogocenny nie miał nic do gadania z  jej dylematami.-Do diabli z jakim człowiekiem? – zapytał Diego zza drzwi. Dziewczynie nie pozostawało nic innego jak iść mu wytłumaczyć. Wytarła się ręcznikiem , założyła bieliznę i szlafrok poczym wyszła. Spojrzała na chłopaka z wyrzutem. – Słucham Dieguś – szepnęłam mu we włosy kiedy raczył mnie objąć.- Kogo ty tak masz dość? – zapytał. Przewróciłam oczami. Oczywiście po chwili powiedziałam mu, że to nie o niego chodzi. – A wiesz, że Cie kocham?- zapytał. Wtedy właśnie straciła grunt pod nogami, bo co miała powiedzieć? Ona wcale nie chciała go zranić. Nie kochała go , było jej przykro z tego powodu ,ale cóż taka była prawda. Martina kochała tylko jednego chłopaka, bruneta o głębokich zielonych oczach. Uśmiechnęła się, jednak na widok skamieniałej twarzy chłopaka jej uśmiech zbladł. No tak nie otrzymał od niej odpowiedzi. A jej tak cholernie zależało na nim, ale nie potrafiła go kochać, a już na pewno nie jak chłopaka. – Myśl Viola, myśl – ponaglała się w myślach. Wiedziała, że ma dwa rozwiązania. Wybrała drugie. Mocno wpiła mu się w usta. Chłopak zaczął odwzajemniać pocałunek, tym samym wkładając jej język do buzi. Jednak w tym momencie przymaszerował  mały Andi ( brat Diego ) – Łeee! Oni się liżą-  wrzasnął. Martina bardzo nie lubiła owego chłopczyka. Miała ochotę spiorunować go wzrokiem. Uprzedził ją jednak  jej chłopak. Wyprowadził chłopca z pokoju, a później zaczął ją całować.

Bożżż !Tylko ja mam dość Diego w  moim opowiadaniu xD? Za karę niedługo pogodzę Jortini, normalnie J Mam pomysł… Następny rozdział będzie ( chyba ) dłuższy i nie będzie na siłę tak jak ten. Przepraszam *-* Znowu was zawiodłam jestem straszna L Przepraszam za Dietini, już za kilka rozdzialików ich nie będzie ;) Powiem jedno Romeo i Julia, pomysł ten leży trochę po stronie Patrycji Verdas. Dlaczego. Otóż na innym blogu zaproponowała/ś mi książkę Romeo i Julia J Dalej dowiecie się już prędko.

Pozdrawiam Tini Verdas