***Martina***
- Co ty tu robisz ? – warknęłam
- Możesz jaśniej ? – zapytał cały czas trzymając mnie
- Co robisz w Buenos Aires, nie powinieneś się podlizywać
włoskim nauczycielom ? – zapytałam ironicznie.
- Nie – odparł krótko – Teraz mieszkam w Argentynie, a
dokładniej tu – uśmiechnął się.
Szybko wyrwałam się z jego uścisku i z gracją wyminęłam
podążając do toalety. Najpierw mnie rani, a później jak gdyby nigdy nic wraca
do mojego życia. No i oczywiście teraz nie mam już najmniejszych szans na
zapomnienie, zmianę i na nową miłość.
Te wszystkie myśli dobijały mnie. Nie potrafiłam dłużej być
twarda. Z moich niebieskich oczu wypłynęło parę łez. Na szczęście byłam już w
łazience. Szybko wyciągnęłam chusteczki i wytarłam kropelki z moich policzków.
Ja tak nie chcę! Nie chcę po raz kolejny cierpieć. Wcale! Chce bezpiecznego
związku, który nie będzie doprowadzał mnie do płaczu. A w tej chwili taki związek jest w stanie zapewnić
mi tylko on. Diego.
***
Pośpiesznie nałożyłam na siebie tonę makijażu. Może i
wyglądam jak jakiś plastik, ale co mi tam ? Diego lubi kiedy dziewczyny
wyglądają jak lalki. Może i ja nie lubię, ale co to ma do rzeczy. Nie jestem pępkiem świata.
***Diego***
- No wreszcie film się już zaczyna – krzyknąłem szepcząc
Dziewczyna tylko przewróciła oczami usiadła obok. Po chwili
objąłem ją ramieniem żeby się nie bała. Chociaż znając nieustraszoną Tini ,nie
będzie się bała.
Film zleciał nam, a zresztą mi bardzo przyjemnie. Zaraz
zapytam o niego Martinę. Mam nadzieje, że się wyluzowała. Zresztą taka laka jak
ona nie powinna się spinać.
***Candelaria***
Jak na co dzień biegłam spóźniona do biura. Kolejna
przedłużona randka. Kolejna nieprzespana noc i kolejna gadka z szefem. Tak to
już taki rytuał. Powolnym krokiem
weszłam do windy, która zawiozła mnie aż na dziewiąte piętro. Nie zamierzałam
jechać do siebie, tylko do szefa. I tak za dwie minuty sam by mnie wezwał.
- Molfese! Który to
raz w tygodniu ?- Spytał ostro
- A co dzisiaj jest ? – Zapytałam
- Sobota! – warknął mój szef
- Ech w takim razie to szósty raz – odpowiedziałam
wyciągając pilniczek.
- Acha tak, tak. To o
sześć razy za dużo! – krzyknął – Dowidzenia!
- Mam dziś wolne ? – Zapytałam z nadzieją
- Tak dzisiaj, jutro i ciągle! Już tu nie pracujesz!
–Wrzasnął na cały budynek
- Nie, nie pan nie może! To nie tak miało się kończyć –
skomliłam, ale on mnie już nie słuchał. Wezwał ochronę, z której to ludzie
wyprowadzili mnie z budynku.
Co ja teraz zrobię? Jak zapłacę za ocieplenie?
***Martina***
Zaraz po zakończeniu filmu Diego gdzieś mnie wziął.
Całkowicie nie wiedziałam gdzie idziemy. W pewnej chwili chłopak zawiązał mi na
oczach bandankę, złapał w tali i zaczął gdzieś prowadzić. Wcale się nie
opierałam. Lubiłam takie zabawy. Poczułam zimno ,jednak po chwili moje ramiona
okryła ciepła puchówka. Niedługo potem Diego zdjął mi z oczu swoją chustę.
Staliśmy na dachu galerii handlowej. Wokół nas piękne ciemne niebo, a na nim morze lśniących gwiazd.
- Diego tu jest cudownie – powiedziałam oczarowana
- Dla Ciebie wszystko – uśmiechnął się
Nagle poczułam jakby był moim chłopakiem od lat, a wcale nim
nie jest. Jest tylko moim przyjacielem, który robi dla mnie tak wiele. Czuje,
że mogę mu wszystko powiedzieć. Zdradzić mu co mnie trapi a on mnie pocieszy.
Po moim policzku spłynęła łza, którą szybkim ruchem starł Diego.
- Co się dzieje – zapytał
- Obiecaj mi, że nikt mnie już więcej nie zrani –
powiedziałam cicho
On tylko mnie przytulił i szepnął do ucha ,, Obiecuje’’
Spojrzałam mu w oczu. Dopiero teraz zobaczyłam jaki mają
śliczny odcień brązu. Nie mogłam się od nich oderwać. Były śliczne, tak
naprawdę Diego także był śliczny. Uśmiechnęłam się do niego, on zrobił to samo.
Po chwili jego jedna ręka leżała na mojej tali. Natomiast moja
ręka oplatała jego szyje. Prawdą było, że dzieliły nas tylko warstki ubrań.
Diego znów się uśmiechnął jednak tym razem wpijając się w moje usta.
***Jorge***
Całkowicie nie rozumiem Martiny. Teraz jest taka inna.
Zmieniła się przez te dwa lata. Aż nie
mogę w to uwierzyć. Może to naprawdę czas aby o niej zapomnieć. Chyba tak. Najwyraźniej nie dane nam było być razem.
Niezbyt szczęśliwy wyszedłem z kina. Ruszyłem w stronę
mojego domu. Po chwili jednak dogoniła mnie Lucia. Złapała mnie za nadgarstek i
przyciągnęła bardzo blisko siebie.
- Co się z tobą dzieje ? – Zapytała
- Ona tam była. Zmieniła się i ja nie wiem – powiedziałem
- Zapomnij o niej – Powiedziała cicho
- Nie potrafię – powiedziałem zgodnie z prawdą.
Dziewczyna jeszcze bardziej się do mnie przysunęła. – Pomogę
Ci – wyszeptała. Nasze ciała już się stykały, a może Lucia naprawdę jest w
stanie mi pomóc. Może dzięki niej zapomnę o Martinie ?
Usta dziewczyny powoli przybliżały się do moich jednak
dziewczynie brakowało odwagi. Delikatnie ująłem jej twarz w dłoniach i zbliżyłem do swojej, a moje usta z równą
delikatnością musnęły usta dziewczyny.
***
Ludzie, wariaci i
kosmici! Przepraszam za tak długą nie obecność na blogu ;( Jednak teraz z Internetu
mogę korzystać w piątki i weekend więc sami rozumiecie :D Wynagradzam długim rozdzialikiem.
Uprzedzam Jortini… hmm poczekacie jeszcze troszkę ;)
Fajny rozdział . niezłe ziułko z tej Cande
OdpowiedzUsuńFajny świetny cudo klasa...poprostu ideał
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie!!! Dlaczego?! Jortini ma być <3
OdpowiedzUsuńRozdzialik fajny. Podobała mi się wstawka o Cande xD
Szkoda,że tylko w weekendy ;( Ta szkoła zabiera całą radość z życia.
Pozdrawiam i niech wenka nie opuszcza.
Patrycja Verdas ;**
No nie?
UsuńStraszna ta szkoła!
Może jeszcze będzie
jutro!
No cóż poczekamy
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję , że ich pogodzisz w magiczny sposób.
<3<3<3<3<3<3<3
Zapraszam Cię do mnie
jortini-lovve.blogspot.com
Mahtina